piątek, 30 listopada 2012

Ryba w cytrynowym cieście. Kuminowy ryż.

Naszła mnie wielka ochota na rybę. Tak wielka, że postanowiłam nie czekać tylko czym prędzej wyciągnęłam filety, które akurat leżały w zamrażarce i zaczęłam je rozmrażać. Chciałam czegoś nowego i na myśl przyszły mi ostatnio przyrządzane rydze w piwnym cieście. Pomyślałam, że do ryby świetnie pasuje cytryna, więc zrobię ciasto cytrynowe. Wyszło bardzo smacznie. Rybę podałam z kuminowym ryżem, do powstania którego zainspirował mnie ryż przyrządzany na warsztatach gęsinowych, o których pisałam ostatnio. Taki ryż jest świetnym dodatkiem gdy nie mamy ochoty na suchy ryż, a nie przyrządzamy żadnego sosu. W podobnym stylu polecam też przyrządzany już przeze mnie masala bhat czyli ryż z przyprawami



Ryba w cytrynowym cieście

3 filety białej ryby
125 ml gazowanej wody mineralnej
1/2 szklanki mąki pszennej (szklanka o poj. 250 ml)
1 jajko
1 cytryna
sól, pieprz
olej do smażenia

Filety ryby dokładnie osuszamy, kroimy na mniejsze kawałki i lekko solimy. Do miski dodajemy mąkę i połowę wody. Trzepaczką mieszamy, wbijamy jajko i dalej mieszamy. Dodajemy pozostałą wodę i mieszamy do otrzymania jednolitego ciasta. Z cytryny ścieramy skórkę i wyciskamy sok. Do ciasta dodajemy zarówno sok jak i skórkę. Doprawiamy solą i pieprzem. Lekko nasolone kawałki ryby dokładnie maczamy w cieście i wykładamy na rozgrzany na patelni olej. Smażymy na rozgrzanym oleju, na niewielkim ogniu z obu stron do zezłocenia. Przed podaniem odsączamy z nadmiaru tłuszczu na ręcznikach papierowych.


Kuminowy ryż

1 szklanka ryżu basmati (o poj. 250 ml)
1 marchewka, pokrojona w niewielką kostkę
1 czerwona cebula, drobno posiekana
1/2 ostrej zielonej papryczki chilli, drobno posiekanej
375 ml gorącej wody
1 łyżka oleju
1/2 łyżeczki kuminu
sól
1 czubata łyżka masła

W garnku rozgrzewamy olej. Podsmażamy na nim cebulę i chilli aż do zeszklenia cebuli. Dodajemy marchewkę i ryż, przesmażamy jeszcze przez chwilę. Zalewamy całość gorącą wodą, dodajemy kumin. Dosalamy (ilość soli uzależniona od tego jak bardzo solimy zwykle ryż). Doprowadzamy do wrzenia, skręcamy maksymalnie palnik i na niewielkim ogniu gotujemy ok. 10-12 minut (aż ryż wchłonie wodę). Wyłączamy palnik, odstawiamy na kilka minut pod przykryciem na bok. Na koniec dodajemy do ryżu łyżkę masła i dokładnie rozprowadzamy go w ryżu.


wtorek, 27 listopada 2012

Czas na gęsinę - warsztaty w Akademii Kurta Schellera

Gęsina... lubicie ją jeść? Przyznam Wam szczerze, że gdy tylko dowiedziałam się iż są wolne miejsca na warsztaty dotyczące gęsiny to od razu wysłałam zgłoszenie. Gdy kilka dni później dostałam zaproszenie na te warsztaty bardzo się ucieszyłam. W moim domu gęś od lat pojawia się raczej we wspomnieniach niż na talerzu. Szczególnie mój tata co jakiś czas wraca myślami do gęsi, którą piekła moja od dawna nieżyjąca babcia, a jego teściowa. Podobno była pyszna. Niestety ja tej gęsi zupełnie nie pamiętam, a wręcz nie jestem pewna czy w ogóle za czasów mojego życia była pieczona. Jeśli tak, to byłam bardzo mała. Od dawna moje myśli krążyły wokół gęsi, jednak nie mogłam się zdecydować na próbę upieczenia, bo nawet nie wiedziałam od czego zacząć jej przygotowanie. Poza tym nie chciałam zawieść oczekiwań pokładanych w tym ewentualnie upieczonym przeze mnie ptaku. Warsztaty dotyczące gąski właściwie spadły mi jak z nieba :)

Organizatorem akcji promocji gęsiny pod nazwą Czas na gęsinę, której elementem były warsztaty kulinarne było województwo kujawsko-pomorskie. To właśnie w tym województwie w miejscowości Kołuda Wielka w placówce badawczej (Instytut Zootechniki - Państwowy Instytut Badawczy Zakład Doświadczalny) nieprzerwanie od 1962 roku trwają prace badawcze nad gęsią. To właśnie tutaj osiągnięto wzorcowy genotyp gęsi i nadano jej nazwę Gęsi Białej Kołudzkiej® (znak towarowy zarejestrowany w 2001 roku).

Warsztaty, w których wzięłam udział odbyły się w Akademii Kurta Schellera. Tematyką była gęś w kuchni europejskiej i światowej. Przygotowaliśmy wraz z Kurtem Schellerem trzy rodzaje gęsi pieczonej w całości oraz trzy inne dania z wykorzystaniem poszczególnych kawałków gęsi. Jako osoba nie wiedząca nic na temat przygotowania gęsi wyniosłam z tych warsztatów całkiem sporo. Najbardziej żałuję, że nie mogliśmy samodzielnie przygotowywać większości dań, ponieważ były one przygotowywane przy głównym stanowisku z Kurtem. Z tego powodu w rzeczywistym gotowaniu udział brały tylko osoby, które akurat Kurt Scheller wziął do pomocy, a reszta jedynie przyglądała się z boku. To był minus tych warsztatów. :(

Na początek Kurt Scheller pokazał nam przygotowanie gęsi do pieczenia m.in. jej oczyszczenie. Następnie konieczne było przygotowanie "półproduktów" do wszystkich naszych potraw. Szef pokazał na każdym stanowisku jak mamy obrać czy pokroić różne składniki, a następnie każda z osób przystąpiła do pracy. Moim zadaniem było oczyszczenie gęsich wątróbek. 

 
Kurt Scheller  oczyszcza gęś i pokazuje jak przygotowywać składniki to potraw (tutaj ziemniaki). 

Po przygotowaniu wszystkich półproduktów przystąpiliśmy do przyrządzania konkretnych dań. Praca mogła się z pozoru wydawać dość chaotyczna, ponieważ większość dań robiliśmy równocześnie, ale mi udało się wszystko zaobserwować. Swojej dziurawej pamięci pomagałam nie rozstając się z niewielkim notesem, w którym notowałam wszystkie szczegóły przygotowywanych potraw.

Jak już wcześniej wspomniałam do naszego menu trafiły trzy rodzaje pieczonej w całości gęsi. Jedna została natarta tylko solą i pieprzem, druga sola, pieprzem, papryką oraz majerankiem, za to trzecia, natarta sola i pieprzem, miała dodatkowo farsz. 

Farsz do gęsi został przygotowany z posiekanej cebuli, musu kasztanowego, chleba pokrojonego w kostkę, jabłek pokrojonych w kostkę, czosnku, majeranku, świeżej bazylii, piwa, 3 jajek oraz doprawiony solą i pieprzem. Gęsi nadłamane zostały uda i dociśnięte do całości ptaka, a następnie obficie została nafaszerowana. 

Nadziewanie gęsi przygotowanym farszem.

Wypełniona farszem gęś została zaszyta, by farsz się nie wydostawał na zewnątrz.

Gęś zaszywamy, aby farsz podczas pieczenia nie wydostał się z niej.

Każda z gęsi została wstawiona do piekarnika rozgrzanego do 160 stopni. Dno brytfanny zostało zalane wodą. Gęsi piekły się około 3 godzin (przyjmuje się, że na 1 kg gęsi stosuje się 1 godzinę pieczenia). Ważne by od czasu do czasu wierzch gęsi polewać tłuszczem, który się z niej wytapia. Jeśli w brytfannie będzie zbyt wiele wody z tłuszczem, to odlewamy nadmiar.

Po wstawieniu gęsi do pieca rozpoczęło się gotowanie zupy. Bazę do zupy stanowiły: gęsie skrzydła, szyje oraz żołądki, pokrojona w kostkę pietruszka, seler oraz marchewka, zrumieniona na patelni cebula, 3 goździki, 3 liście laurowe, natka pietruszki, ziele angielskie - całość zalana wodą. Po zagotowaniu się całości  zmniejszony został ogień pod garnkiem. Całość gotowała się około 1.5 -2 godziny. W trakcie gotowania dodaliśmy do niej również surowe, odkrojone gęsie udka (oczyszczone z nadmiaru tłuszczu). 


 
Przygotowana baza na zupę. W pełnym skupieniu oczyszczam gęsie uda z nadmiaru tłuszczu (fot. Joanna Krzewińska)

Jako dodatek do bulionu przygotowaliśmy pierożki wonton. Żołądki gęsie zostały obrane i pokrojone w mniejsze kawałki. Następnie na rozgrzanym oleju zostały przesmażone. Podlane zostały żubrówką, dołożono posiekany imbir. Gdy płyn się zredukował żołądki zostały odsączone i wraz z 2 grubymi plastrami surowego schabu środkowego (ok 1.5-2 cm grubości) zostały zmielone. Otrzymana masa została doprawiona solą, pieprzem, sosem sojowym oraz tabasco. Dodane zostały również do niej dwa żółtka. Ciasto do pierożków wonton posmarowane zostało roztrzepanym jajkiem, na nie nałożono łyżeczkę farszu z wieprzowiny i gęsiny, a następnie zostało sklejone tworząc pierożki. 

 
Dziewczyny dzielnie kleją pierożki. A same pierożki wyglądają bardzo apetycznie mimo stanu surowego. 

Ugotowany bulion na gęsinie został przecedzony, oraz posolony. Do gotującego się bulionu przekładamy pierożki wonton i gotujemy je w nim przez 3-4 minuty. Na koniec wlewamy do zupy jajka roztrzepane z śmietanką (w tym momencie już nie należy doprowadzać zupy do wrzenia) oraz pokrojone mięso z gęsich udek gotujących się w zupie. Zupę przystrajamy posiekaną natką pietruszki. 

 
Gotujące się pierożki wonton oraz porcja pysznej zupy dla każdego.

Voila! Oto zupa na gęsinie z wieprzowo-gęsimi pierożkami wonton.

Zupa na gęsinie z pierożkami wonton.

Starannie oczyszczone przeze mnie gęsie wątróbki zostały wykorzystane do przygotowania musu z gęsich wątróbek. Wątróbki smażymy na oleju. Doprawiamy je rozmarynem, podlewamy brandy. Brandy podpalamy i czekamy aż się wypali płomień. Następnie dodajemy szałwię, gałkę muszkatołową oraz kwiat muszkatołowca. Na drugiej patelni na oleju smażymy cebulę oraz jabłka. Doprawiamy je tymiankiem i czerwonym winem. Usmażone wątróbki miksujemy z podduszonymi jabłkami z cebulą oraz roztopionym masłem. Zmiksowane przecieramy przez sito dla gładkiej konsystencji. Doprawiamy solą, pieprzem, pieprzem cayenne, gałką muszkatołową oraz żubrówką.

Aby mus miał gładką konsystencję - przecieramy go przez sito.

Gotowy mus został podany wraz z plasterkiem półgęska. Moim zdaniem porcja musu w stosunku do ilości półgęska mogłaby być odrobinę mniejsza lub można by podać do tego dodatkowe grzanki z opieczonego pieczywa by zjeść część musu na grzance. Jednakże przygotowany mus był bardzo smaczny (i mówi to ktoś, kto nie lubi wątróbek). 

Mus z gęsich wątróbek, jabłek i cebuli na plasterku półgęska.


Kurt Scheller pokazał nam w jaki sposób odkrawać uda i piersi od całej gęsi (właśnie to udo przygotowywałam na jednym ze zdjęć powyżej jako dodatek do zupy).

 
Oddzielanie części gęsi.

Odkrojone od gęsi piersi zostały podane "po meksykańsku" wraz z sosem przywodzącym na myśl sosy typu mole, zawierające w składzie czekoladę. Tutaj jednak smak czekolady i kakao nie był bardzo dominujący. Na oleju obsmażona została cebula z czosnkiem, następnie dodana została pokrojona czerwona papryka. Po jej podsmażeniu do garnka trafiły pokrojone w kostkę, obrane ze skórki pomidory, czekolada oraz kakao. Dodany został również pieprz cayenne. Po kilku minutach duszenia do garnka trafiła odsączona fasola. W osobnym garnku odsączona kukurydza z puszki została pogotowana w niewielkiej ilości wody. 

Gęsie piersi obsmażone zostały z obu stron (najpierw stroną od skóry), a następnie były pieczone w 190 stopniach przez 20 minut. 

Gęsie piersi obsmażamy zaczynając od strony skóry.

Dodatkowo do upieczonych gęsich piersi podany został ryż. Na maśle z oliwą podsmażona została cebula, pokrojona marchewka i pietruszka. Do tego dodano kwiat muszkatołowca, sporo ziela angielskiego i wsypany ryż basmati (1 kg). Do ryżu wlane zostało białe wino (100 ml), a gdy ryż je wchłonął całość zalano wodą i doprawiono solą. Ryż został ugotowany do miękkości (wchłonął całą wodę). 

Pierś gęsia podana na sosie meksykańskim i ugotowanej kukurydzy, podana  z ryżem basmati.

Po zjedzeniu trzech pierwszych dań z piekarnika wyszły upieczone gąski. 

Pięknie upieczona gąska :)

Zainteresowane osoby przystąpiły do ich krojenia. Ja byłam zainteresowana :) 

Odkrawanie upieczonego gęsiego uda. (fot. Joanna Krzewińska) 

Pełen sukces: udo odkrojone :P (fot. Joanna Krzewińska)

Kurt  Scheller ponownie pokazywał jak zabrać się do odkrawania gęsich piersi.

Kurt Scheller odkrawa pierś gęsi. (fot. Joanna Krzewińska)

Po czym nastąpiła zamiana ról i nóż ponownie dzierżyłam ja...
Nóż w mych dłoniach :) (fot. Joanna Krzewińska)

... by samodzielnie odkroić gęsią pierś.

Ha! I teraz ja kroję :) (fot. Joanna Krzewińska)

Kawałki upieczonych gęsi podane zostały z ziemniaczanym puree, farszem z gęsi oraz dwoma rodzajami kapusty. Pierwsza kapusta była czerwona. Została zamarynowana dzień wcześniej z jabłkami, cebulą, liściem laurowym oraz czerwonym winem. W garnku rozpuszczona została 1/4 kostki smalcu, a następnie podsmażony został wędzony boczek. Do tego dołożona została kapusta oraz kwiat cynamonu i pieprz w ziarnach. Na dość sporym ogniu kapusta przez parę minut podduszona, a następnie została przestawiona na mniejszy ogień i duszona przez ok. godzinę (od czasu do czasu była mieszana). Druga kapusta to kapusta włoska, która była gotowana w tłustej śmietance i została doprawiona solą i pieprzem. Obie tak przyrządzone kapusty były bardzo smaczne :)

Kawałki pieczonej gęsi, ziemniaczane puree, farsz z gęsi oraz duszone: czerwona i włoska kapusta. 

Chciałabym bardzo podziękować za organizację tych warsztatów oraz umożliwienie mi uczestniczenia w nich. To był przyjemnie spędzony czas z którego wyniosłam informacje, które pozwolą mi zmierzyć się z gąską we własnej kuchni. 

piątek, 16 listopada 2012

Placki z kukurydzy i pieczonej papryki. Liebster Blog.

Pyszne placuszki dla wielbicieli kukurydzy. W sezonie na kolby kukurydzy do ich przygotowania śmiało można wykorzystać ugotowane ziarna ścięte z kolb. Poza sezonem używamy kukurydzę z puszki, tak jak ja to uczyniłam. W zależności od preferencji można całkowicie zrezygnować z papryczki chilli (otrzymując całkiem łagodną wersję) lub zwiększyć jej ilość. Placuszki można zjeść samodzielnie lub z sosem jogurtowym.



Składniki (na ok. 16-18 placków):

1 puszka kukurydzy, odcedzona, opłukana i odstawiona do odcieknięcia
1 niewielka cebula, pokrojona w niewielką kostkę
2 ząbki czosnku, posiekane
kawałek ostrej zielonej papryczki chilli, posiekany
5 łyżek pokrojonej drobno, pieczonej, marynowanej papryki
5 łyżek jogurtu naturalnego
6-7 łyżek mąki pszennej
1 jajko
2 łyżki drobno posiekanej natki pietruszki
sól, czarny pieprz
olej do smażenia

Na rozgrzanego łyżce oleju szklimy cebulę z czosnkiem i papryczką chilli. Odstawiamy do ostygnięcia.

Do miski wpijamy jajko i mieszamy je dokładnie z jogurtem naturalnym. Następnie dodajemy mąkę pszenną i mieszamy całość do otrzymania jednolitej masy (bez grudek mąki). Dodajemy do ciasta odsączoną kukurydzę, posiekaną pieczoną paprykę, natkę pietruszki oraz ostudzoną cebulę z czosnkiem i papryczką. Wszystko razem dokładnie mieszamy. Doprawiamy solą i pieprzem.

Na patelni rozgrzewamy niewielką ilość oleju. Na olej łyżką wykładamy masę tworząc niewielkie placuszki (1 czubato napełniona łyżka = 1 placek). Smażymy na małym ogniu do zezłocenia po obu stronach.

Usmażone placuszki odsączamy od nadmiaru tłuszczu na ręcznikach papierowych.



Ostatnio zostałam nominowana w małej blogowej zabawie przez dwie blogerki: Aleksandrę z bloga Moja Toskania oraz Agę z bloga Całkiem Smaczne Życie. Bardzo dziękuję za nominowanie :) Bardzo chętnie odpowiem na Wasze pytania, ale kolejnym osobom nie będę posyłać, ponieważ po pierwsze nie wiedziałabym jak wybrać tylko 11 blogów, a po drugie chyba z miesiąc układałabym pytania :P



Oto moje odpowiedzi na pytania Aleksandry:

1. Wakacje Twoich marzeń. Długi objazd całej Europy. Poznanie najciekawszych zakątków różnych państw europejskich. 

2. Czy byłaś kiedyś w Toskanii? Czy Ci się podobało? Jeszcze nie miałam okazji być w Toskanii, ale mam nadzieję, że jak najszybciej ulegnie to zmianie. 

3. Czego nie lubisz robić? Prasować, zdecydowanie jest to czynność, którą najmniej lubię.

4. Czy dzięki prowadzeniu bloga Twoje życie odmieniło się w jakiś sposób? Przede wszystkim dzięki prowadzeniu bloga poznałam całą masę fantastycznych osób. Prowadzenie bloga pozwoliło mi na zupełnie inne spojrzenie na świat. Poza tym spowodował, że zaczęłam stawiać sobie coraz więcej kulinarnych wyzwań - zrobiłam pierwsze samodzielne pieczywo, sushi, upiekłam pizzę na kamieniu. No i oczywiście cały czas doskonalę się w kwestii fotografii. 

5. Dlaczego założyłaś bloga? Chciałam mieć miejsce do zapisywania najpierw wypróbowanych z różnych źródeł, a potem z czasem wymyślanych przepisów. 

6. Czy w obecnych czasach można żyć bez internetu? Można, choć jest coraz trudniej, ponieważ internet otacza nas z każdej strony. Nawet w jednym ze znanych mi warszawskich parków przy drzewach będących Pomnikami Przyrody znajdują się tabliczki i aby poznać więcej informacji o drzewie trzeba wczytać przez telefon kod z tabliczki i połączyć się przez internet ze stroną informacyjną. Mimo to znam osoby szczęśliwie żyjące praktycznie bez korzystania z internetu.

7. Skąd bierzesz przepisy kulinarne: z sieci czy z książek? Jestem wielbicielką książek, więc większość przepisów staram się brać właśnie z nich... lub z mojej głowy. 

8. Co zazwyczaj robisz w weekend? Lenię się - długo śpię, wraz z moim T. oglądam filmy, spotykamy się ze znajomymi. 

9. Święta Wielkanocne czy Boże Narodzenia? Boże Narodzenie

10. Słodkie czy słone? Umiarkowanie słone. 

11. Film w telewizji czy w kinie? W kinie



Oto moje odpowiedzi na pytania Agi:

1. Możesz przeżyć przygodę jednej postaci z ulubionej książki lub filmu. Kto to jest i co to za przygoda? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Ostatnio jestem na fazie czytania całej masy kryminałów, a tak jak wiadomo "przygody" wiążą się z martwymi ludźmi, więc raczej nie jest to coś co chciałabym przeżyć na własnej skórze. Poza tym nic mi do głowy nie przychodzi, bo cały czas przypominają mi się kolejne kryminały. Hmmm... w sumie podróż dookoła świata mogłaby być ciekawa, więc może wybrałabym postać Fileasa Fogga z powieści J. Verne'a "W osiemdziesiąt dni dookoła świata".

2. Twoja kąpiel pachnie...cytrusami.

3. Słodki czy słony? Umiarkowanie słony.

4. Zamykasz oczy i przenosisz się... no właśnie, gdzie? W jakieś ciche i spokojne miejsce, gdzie mogę się zrelaksować bez przeszkód.

5. Masz możliwość odbycia jednej podróży w czasie. Przeniesiesz się do przeszłości by przeżyć coś jeszcze raz (jeśli tak, co to za chwila?) czy do przyszłości by zobaczyć co się wydarzy? Nie zdecydowałabym się na taką podróż. Wolałabym by przyszłość pozostała niewiadomą, dlatego przyszłość odpada. Natomiast jeśli chodzi o przeszłość to nie wszystko co się zdarzyło ukształtowało mnie taką jaką jestem. Nawet drobna zmiana w przeszłości mogłaby zmienić całkowicie moje życie, a to nie jest mi potrzebne.

6. Planujesz i organizujesz podróż życia ( nie masz limitów finansowych ), dokąd się wybierzesz? Chciałabym dokładnie poznać Europę. Nie tylko znane zakątki Włoch czy Hiszpanii, ale też całą Skandynawię, Bałkany, mniej znane regiony Europy Zachodniej. Myślę, że w każdym z państw mogłabym znaleźć coś godnego poznania. 

7. Coś co zawsze chciałaś/chciałeś zrobić, ale do tej pory nie starczyło Ci odwagi. Jest coś takiego? Z pewnością jest coś takiego. Chciałabym przejechać się takim prawdziwym wielkim rollercoasterem, jednak nigdy nie miałam okazji. I znając mnie to nie jestem pewna, czy gdybym miała okazję to starczyłoby mi odwagi. Na pewno są jeszcze inne rzeczy, ale naprawdę nie przychodzi mi nic do głowy.

8. Masz 20 minut na szybki obiad, co zrobisz? Makaron w szybkim sosie lub danie stir-fry

9. Smak, którego nie możesz zapomnieć... Smak prawdziwej włoskiej pizzy. 

10. Gotując najczęściej słuchasz...skwierczenia na patelni i bulgotania w garnkach. 

11. Twoje kulinarne guru to? Nie mam kulinarnego guru. Wielu kucharzy za różne rzeczy podziwiam i szanuję, ale nie jestem w stanie wymienić jednego konkretnego i określić go mianem guru. 

środa, 14 listopada 2012

Millionaire's shortbread z solonym karmelem - czyli krucha, karmelowa pychota

Wiele razy widziałam zdjęcia tych ciastek (a może jednak to ciasto? hmmm) w internecie. Zawsze mnie ciekawiły, jednak jakoś nigdy nie zastanawiałam szczególnie jak się je przygotowuje. Propozycja przygotowania ich w ramach wspólnego gotowania zachęciła mnie do rozejrzenia się za przepisami. Okazało się, że nie jest to takie trudne.

Klasyczny kruchy spód zdecydowałam się zastąpić spodem ciasteczkowym, którego nie trzeba piec. Początkowo chciałam przygotować oryginalną słodką wersję masy karmelowej, jednak miałam problem z wybraniem konkretnych proporcji - znalazłam sporo wersji i niektóre dość sporo się od siebie różniły. Dzięki pomocy Maggie zdecydowałam się na wersję soloną. I zdecydowanie tego nie żałuję - wyszło pysznie :) A za wersję słodką jeszcze się kiedyś wezmę :)

Razem ze mną ten smakołyk przygotowały: Maggie oraz Lejdi :) Dziękuję Wam dziewczyny :)

Ciasteczkowy spód:
200 g kruchych ciastek
100 g masła

Karmelowa masa:
(korzystając z tego przepisu)

400 g słodzonego mleka skondensowanego
4 łyżki golden syrup
1 łyżeczka soli morskiej
200 g masła

Polewa czekoladowa:
200 g czekolady

Ciastka kruszymy do postaci drobnych okruszków. Masło roztapiamy, mieszamy z pokruszonymi ciastkami. Foremkę wyłożoną papierem do pieczenia napełniamy pokruszonymi ciastkami, ugniatamy je tworząc spód do ciastka. Wstawiamy do lodówki na 30 minut.

Do szerokiego garnka przekładamy składniki masy karmelowej. Na małym ogniu cały czas mieszając rozpuszczamy masło, doprowadzamy masę do bąbelkowania nadal mieszając. Gotujemy jeszcze przez kilka minut, aż masa trochę zgęstnieje i będzie złota w kolorze. Gorącą masę wylewamy na ciasteczkowy spód, wyrównujemy. Odstawiamy do wystudzenia. Masa karmelowa powinna w tym czasie stwardnieć.

Tabliczki czekolady rozpuszczamy w miseczce umiejscowionej na garnku z gotującą się wodą. Rozpuszczoną czekoladę wylewamy na masę karmelową. Ponownie odstawiamy do ostudzenia.




wtorek, 13 listopada 2012

Klopsiki z dymką i pieczoną papryką w sosie pomidorowo-paprykowym

Dzisiaj chciałabym zaproponować Wam kolejny pomysł na smaczne klopsiki. Tym razem do środka klopsików trafił posiekany gruby szczypior od dymki, który bardzo lubię oraz marynowana, pieczona papryka bez skórki. Klasyczny sos pomidorowy, będący moim ulubionym sosem do klopsików urozmaiciłam dodatkiem pasty paprykowej. Wyszło naprawdę pysznie :)

Klopsiki (32 sztuki):

500 g mięsa mielonego (wołowina i wieprzowina)
1 niewielka cebula, drobno posiekana
1/4 szklanki posiekanego szczypiorku (u mnie szczypior od dymki)
2 papryki (marynowane, pieczone, bez skórki), pokrojone bardzo drobno
1 jajko
2 łyżki bułki tartej
sól, świeżo mielony czarny pieprz
olej

Cebulę podsmażamy na niewielkiej ilości oleju, a następnie odstawiamy do ostygnięcia. Mięso przekładamy do miski. Dodajemy do niego posiekany szczypiorek, ostudzoną cebulę oraz pokrojone papryki. Mieszamy. Do masy mięsnej wbijamy jajko, rozprowadzamy je. Dodajemy bułkę tartą, sól oraz pieprze. Całość wyrabiamy na jednolitą masę. Z otrzymanej masy formujemy klopsiki o wielkości orzecha włoskiego (mają być raczej takie małe). Na patelni rozgrzewamy olej do smażenia i obsmażamy na nim klopsiki.

Sos pomidorowo-paprykowy:

1 cebula, drobno posiekana
3 ząbki czosnku, posiekane lub przeciśnięte przez praskę
1 suszona papryczka peperoncino, rozkruszona
1 puszka (400 g) pomidorów w całości
200 ml niezbyt tłustego bulionu
2 łyżki pasty paprykowej
1 łyżka oliwy
sól, szczypta cukru, świeżo mielony czarny pieprz
ew. 1 łyżeczka mąki kukurydzianej

W garnku rozgrzewamy oliwę. Szklimy na niej posiekaną cebulę. Do zeszklonej cebuli dodajemy czosnek oraz papryczkę peperoncino i podsmażamy przez chwilę. Następnie wlewamy puszkę pomidorów, mieszamy - całe pomidory rozgniatamy widelcem. Doprawiamy solą, pieprzem i szczyptą cukru. Dusimy przez kilka minut. Następnie wlewamy do garnka bulion, dodajemy pastę paprykową. Gotujemy razem na małym ogniu przez 5 minut, po czym dodajemy do sosu podsmażone klopsiki. Na niewielkim ogniu, pod przykryciem dusimy klopsiki w sosie przez 12-15 minut. (Jeśli po tym czasie sos będzie zbyt rzadki to możemy w 1 łyżce zimnej wody rozrobić 1 łyżeczkę mąki kukurydzianej, dodać do sosu i sos zagotować.) Na koniec próbujemy sos i ewentualnie dodatkowo doprawiamy solą i świeżo mielonym czarnym pieprzem.

Ja swoje klopsiki w sosie wymieszałam z ugotowanym makaronem i posypałam po wierzchu serem grana padano. 


Zapraszam też na inne przepisy z mięsnymi klopsikami:




niedziela, 11 listopada 2012

Pasta z sera feta i pieczonej papryki - Htipiti

Htipiti to tradycyjna grecka pasta (dip) przygotowywana z sera feta oraz pieczonej papryki. Jest kremowa i lekko pikantna, moim zdanie bardzo smaczna :)

Z tą pastą po raz pierwszy spotkałam się w greckiej restauracji podczas tegorocznych wakacji w Trójmieście. Wraz z T. zamówiliśmy ją jako przystawkę. Podana została z chrupiącymi grzankami z białego pieczywa. bardzo przypadła nam do gustu. Postanowiłam przygotować ją samodzielnie w domu.

Dzisiaj chciałabym pokazać Wam dwie wersje tej pasty. Pierwsza to pasta z użyciem kremowego serka, którą widziałam w bardzo wielu źródłach. Druga została przeze mnie uproszczona. Obie wersje pasty są bardzo smaczne, choć odrobinę się różnią :) Smacznego :)

Składniki (wersja 1):
(na podstawie tego przepisu)

400-450 g sera feta
120 g kremowego serka (np ricotty)
1 średnioostra papryczka
2 duże czerwone papryki
4 łyżki oliwy
3 łyżki soku z cytryny
1/4 łyżeczki słodkiej papryki
szczypta płatków papryki

Papryki kroimy na ćwiartki, usuwamy gniazda nasienne, układamy na kratce w nagrzanym piekarniku i opiekamy aż skórka sczernieje. Upieczoną paprykę wyjmujemy z piekarnika, przekładamy do miski i szczelnie przykrywamy (np folią spożywczą). Zostawiamy na kilka minut, a następnie odkrywamy i obieramy ze skórki.

Upieczony miąższ papryki kroimy w mniejsze kawałki. Papryczkę pozbawiamy nasion i kroimy w mniejsze kawałki. Ser feta kruszymy lub kroimy w grubszą kostkę. Do pojemnika malaksera przekładamy ser feta, kremowy ser, upieczoną paprykę, papryczkę, oliwę i sok z cytryny. Miksujemy. Dodajemy słodką paprykę i płatki. Miksujemy całość na gładko.

Składniki (wersja 2):
(wersja uproszczona wg mojego pomysłu)

400 g sera feta
2 duże czerwone papryki
4 łyżki oliwy
1/2 łyżeczki ostrej pasty paprykowej (np harissy lub innej)
1 łyżka soku z cytryny
1/4 łyżeczki słodkiej papryki

Z paprykami postępujemy tak samo jak w wersji 1. Papryki kroimy na ćwiartki, usuwamy gniazda nasienne, układamy na kratce w nagrzanym piekarniku i opiekamy aż skórka sczernieje. Upieczoną paprykę wyjmujemy z piekarnika, przekładamy do miski i szczelnie przykrywamy. Zostawiamy na kilka minut, a następnie odkrywamy i obieramy ze skórki.

Do malaksera przekładamy pokrojoną w kostkę fetę oraz pokrojoną w mniejsze kawałki pieczoną paprykę. Dodajemy pastę paprykową, oliwę i sok z cytryny. Całość miksujemy na gładką pastę.


środa, 7 listopada 2012

Klopsiki z fasoli.

Takie kuleczki na jeden kęs są świetnym pomysłem na imprezową przekąskę. Można przygotować je jako wegetariańską alternatywę dla kuleczek mięsnych, do tego wszystkiego podać ze dwa czy trzy rodzaje dipów i możemy pałaszować ze smakiem.

Składnik (na ok. 18-20 kuleczek):

1/2 cebuli, pokrojonej w kostkę

2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę lub drobno posiekane

ok. 400 g odsączonej fasolki z puszki (ja wykorzystałam fasolę czarne oczko ze słoika)

2 łyżki oliwy

1 czubata łyżeczka pasty paprykowej

1/3 łyżeczki kminku

sól, pieprz

do panierki:

mąka, jajko, bułka tarta

olej do smażenia

Na patelni rozgrzewamy 1 łyżkę oliwy i smażymy na niej cebulę do miękkości. Do prawie miękkiej cebuli dodajemy czosnek i smażymy go przez chwilę z cebulą. Cebulę i czosnek zdejmujemy z patelni i odstawiamy do przestygnięcia.

Odsączoną fasolkę miksujemy z 1 łyżką oliwy. Przekładamy do miski, łączymy z podsmażoną cebulą i czosnkiem, kminkiem oraz pastą paprykową. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Z otrzymanej masy formujemy małe kuleczki. Każdą z kuleczek obtaczamy w mące, której nadmiar strzepujemy. Obtoczone w mące kulki obtaczamy kolejną w roztrzepanym jajku oraz w bułce tartej.

Na patelni rozgrzewamy olej do smażenia. Smażymy na nim aż kuleczki będą pokryte złotą/brązową chrupiącą panierką.

Mała rada. Masa fasolowa ma konsystencję gęstej pasty. Jeśli chcemy by kuleczki nie rozpływały nam się w czasie smażenia warto zadbać by olej sięgał do połowy kuleczek. Dzięki temu po usmażeniu ich po obu stronach całe kulki będą pokryte chrupiącą panierką, a nie tylko ich spód i wierzch.



Takie przekąski najlepiej podawać jest z samodzielnie przygotowanymi dipami i bardzo Was do tego zachęcam. Jednak zdarza się, że na przyrządzenie dipu nie starczy nam już czasu - wtedy można sięgnąć po dobrej jakości dipy gotowe.

Klopsiki z fasoli podałam z dodatkiem dipu Hot Salsa marki Fine Food otrzymanego od Makro. Konsystencję ma zbliżoną do tartych pomidorów, nie wygląda jak sztucznie zagęszczany sos. Zapach wyraźnie pomidorowy (pomidory w sosie własnym stanowią 58% składu), widoczne i wyczuwalne kawałki cebuli oraz papryki. Jeśli chodzi o ostrość tego dipu to moim zdaniem jest umiarkowanie ostry. Jednak ja lubię ostre potrawy, więc by mnie poruszyć trzeba sporo więcej :) Ogólnie smak sosu jest w porządku, więc jeśli nie macie czasu lub ochoty na przyrządzenie własnego pikantnego dipu pomidorowego to warto wybrać ten marki Fine Food.

 

Wraz z dipem Hot Salsa otrzymałam również dip serowy Nachos Cheese marki Fine Food. Zapewne wielu z Was znany jest jako dodatek do  nachos czyli chipsów z meksykańskim rodowodem, serwowany m.in. w wielu kinach jako przekąska. Idąc tym tropem postanowiłam spróbować tego sosu zgodnie z przeznaczeniem czyli z nachosami. W przypadku tej oceny nie wiem czy potrafię być obiektywna. Staram się ograniczać używanie gotowych sosów jednak sos serowy do nachos bardzo lubię :) W związku z tym mogę powiedzieć, że mi smakowało i jeśli tak jak ja lubicie nachos z sosem serowym to ten wart jest spróbowania. 

 

poniedziałek, 5 listopada 2012

Bulion warzywny

Chcąc przygotować warzywną zupę, risotto czy inne dania często musimy skorzystać z bulionu. Ja jestem zwolenniczką stosowania prawdziwego bulionu, a nie kostek bulionowych, które przede wszystkim składają się z soli, a zawartość warzyw jest w nich znikoma. Przygotowanie takiej podstawy do zup i innych dań nie jest zbytnio skomplikowane. Myślę, że naprawdę warto jest zrobić to samodzielnie. Ugotowany w większej ilości bulion można przelać do różnych mniejszych pojemników i zamrozić. Dzięki temu, w momencie gdy będzie nam potrzebny po prostu wyjmiemy go z zamrażarki i rozmrozimy :)

Dzisiaj zapraszam Was na bardzo prosty bulion warzywny, który może stanowić bazę do wielu ciekawych zup i sosów. Tą konkretną porcję wykorzystałam do risotta z pieczoną dynią i serem oraz do zupy ziemniaczano-dyniowej. Ten bulion to taka wersja "najprostsza" - już wkrótce bardziej rozszerzone wersje :)

Składniki (na około 1 litr bulionu):

2 marchewki

1 pietruszka

kawałek selera (1/2 małego, 1/4 dużego)

kawałek imbiru (np 2 x 3 cm) - można pominąć, jeśli chcemy bardziej klasyczny smak

2-3 ząbki czosnku

2 liście laurowe

4-5 ziaren ziela angielskiego

1 łyżeczka ziaren pieprzu (lubię kolorowe ziarna, lecz można wykorzystać zwykły czarny pieprz)

kilka łusek od cebuli

sól

1.5 litra wody

Marchewki, pietruszkę oraz kawałek selera obieramy. Imbir obieramy i rozgniatamy tłuczkiem do mięsa. Ząbki czosnku obieramy z łupinek.

Marchewki, pietruszkę i seler wkładamy do garnka i zalewamy wodą. Doprowadzamy do wrzenia dodajemy łuski cebuli, czosnek, imbir, ziele angielskie, listki laurowe oraz ziarna pieprzu. Ponownie doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy ogień. Na niewielkim ogniu, lekko przykryte gotujemy przez 70-80 minut. Po 25 minutach dodajemy pół łyżeczki soli. Po czasie gotowania dodatkowo dosalamy.



sobota, 3 listopada 2012

Zupa ziemniaczano-dyniowa. I trochę o ziemniakach.

Właściwie odkąd zaczęłam gotować zastanawiało mnie czemu w naszym kraju, w którym na tak dużą skalę uprawia się ziemniaki tak ciężko kupić ich konkretną odmianę. Czytałam przepisy, w których polecano konkretne odmiany, oglądałam programy kulinarne, gdzie wykorzystywano odpowiednie ziemniaki i miałam nadzieję, że któregoś dnia w naszych sklepach również będzie można kupić taką odmianę, na jaką będziemy mieli ochotę. Do dziś wspominam pewne pomidorowe gnocchi, które za nic nie chciały mi wyjść z powodu nieodpowiedniej odmiany ziemniaków, którą do nich wykorzystałam.

Na szczęście to wszystko się zmienia. Już nie będą nam wszędzie próbowali każdego ziemniaka wcisnąć jako irgę czy irysa. W sprzedaży pojawiają się woreczki z informacją o odmianach, a jedna z dużych sieci sklepów reklamuje sprzedawaną różnorodność w telewizji. Niektóre z firm dostarczających ziemniaki podają na woreczkach informację do czego najlepiej spożytkować konkretną odmianę. To mi się podoba i mam nadzieję, że wkrótce każdy sprzedawca i sklep będzie nas o tym informował :)


Mówiąc najbardziej ogólnie w przypadku ziemniaków jadalnych wyróżniamy 4 podstawowe typy:

TYP A - typ sałatkowy - należą do niego odmiany twarde, nie rozgotowujące się - te ziemniaki idealne są na sałatki, do mrożenia a także do smażenia, np. Agata (AB), Almera, Impala, Irys, Satina,Vineta(AB)

TYP B - typ ogólnoużytkowy - ziemniaki o lekko wilgotnym i lekko mączystym miąższu, świetne do codziennego użytku kulinarnego, dobre do stosowania w zupach, puree, plackach, np. Cyprian, Gala, Irga, Jelly

TYP C - typ mączysty - do tego typu kwalifikują się suche ziemniaki, łatwo rozgotowujące się, można z nich przyrządzać kluski, pyzy, puree, świetnie pasują do zup kremów, chipsów, np. Augusta(BC), Cekin, Innowator, 

TYP D - typ bardzo mączysty, rozgotowujący się, o bardzo suchym miąższu, ich zastosowanie kulinarne jest znikome, właściwie się z nich nie korzysta

Wyróżnia się też typy pochodne, np. AB, BC :) 

Po szczegółową listę odmian wraz z wyszczególnieniem odpowiednich wykorzystań kulinarnych zapraszam na stronę Stowarzyszenia Polski Ziemniak

Jednocześnie zachęcam Was byście kupując ziemniaki w małych sklepach, na targowiskach czy zwykłych warzywnych stoiskach dopytywali się jaką odmianę kupujecie. Pokażmy sprzedawcom, że takie rzeczy nas interesują. Skłońmy ich do zmiany nastawienia. Niech ziemniak nie będzie tylko ziemniakiem, niech będzie konkretnym warzywem :)

A teraz przejdźmy do gotowania... :) Po gotowanym ostatnio risotto z pieczoną dynią zostało mi pół litra warzywnego bulionu. Miałam również kawałek dyni. Na początku pomyślałam o ugotowaniu zupy dyniowej z pieczonym czosnkiem. Niestety miąższu dyni nie wystarczyłoby na ugotowanie zupy dyniowej, a nie chciałam dla małego kawałeczka rozkrajać kolejnej sztuki. W czasie rozmowy jedna ze znajomych blogerek - Maggie zasugerowała dodatek ziemniaka. Pomyślałam sobie - czemu nie. Połączyłam smak pieczonej dyni oraz pieczonego czosnku z kremowym ziemniakiem. Dodatkowo doprawiłam całość świeżym imbirem. Powstała bardzo kremowa, smaczna zupa, o delikatnie pomarańczowym odcieniu. 

Składniki (na ok. 3 porcje):

350 g ziemniaków (ja wykorzystałam odmianę Red Fantasy, o czerwonej skórce, typ B)

250 g miąższu dyni, pokrojonego w kostkę

4-5 ząbków czosnku (polskiego!)

1/2 cebuli, pokrojonej w kostkę

1 łyżka posiekanego świeżego imbiru

500 ml bulionu warzywnego, gorącego

sól, czarny pieprz

1/2 łyżeczki suszonego estragonu

2 łyżki oliwy

Pokrojoną dynię oraz ząbki czosnku (bez obierania z łupinek) mieszamy z 1 łyżką oliwy, estragonem. Dodajemy sól i trochę świeżo mielonego pieprzu. Wykładamy na blaszkę (ja dodatkowo wykładam ją papierem do pieczenia) i wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy aż zarówno dynia jak i czosnek będą miękkie. 

Ziemniaki myjemy, obieramy i kroimy w niewielką kostkę. W międzyczasie w garnku obsmażamy na oliwie cebulę oraz imbir. Gdy cebula będzie miękka dodajemy do garnka ziemniaki i obsmażamy je przez chwilę. Zalewamy gorącym bulionem, doprowadzamy do wrzenia. Gdy bulion z ziemniakami zawrze zmniejszamy ogień pod garnkiem, przykrywamy garnek pokrywką i gotujemy aż ziemniaki będą miękkie.

Upieczoną dynię wyjmujemy z piekarnika. Oddzielamy od dyni ząbki czosnku, zdejmujemy z nich łupinki, a same ząbki rozgniatamy widelcem na pastę. Gdy ziemniaki gotujące się w bulionie będą miękkie dodajemy do nich upieczoną dynię oraz pastę z czosnku. Mieszamy, gotujemy całość razem jeszcze przez 5-7 minut. Po tym czasie zupę zdejmujemy z ognia i miksujemy na krem. 

Ja swoją zupę podałam z tymiankowymi grzankami. Można ją też podać z groszkiem ptysiowym. 



W sporządzeniu krótkiej ziemniaczanej notki pomogła mi strona Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego oraz materiały przygotowane i udostępniane przez Stowarzyszenie Polski Ziemniak oraz Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin, oddział w Jadwisinie.

czwartek, 1 listopada 2012

"Nie rzucaj mięsem! ...do kosza" czyli warsztaty niemarnowania jedzenia

W zeszłym tygodniu miałam okazję uczestniczyć w warsztatach kulinarnych organizowanych przez Banki Żywności w ramach projektu Nie marnuj jedzenia. Warsztaty odbywały się pod hasłem "Nie rzucaj mięsem! ... do kosza" i odbywały się w Warszawskiej Akademii Kulinarnej przy pl. Szembeka 4a. Nad całością wydarzenia czuwał Robert Harna, przedstawiciel młodych polskich kucharzy, będący głównym pomysłodawcą powstania Warszawskiej Akademii Kulinarnej.


Zgodnie z badaniami wykonanymi na zlecenie Federacji Polskich Banków Żywności 30% Polaków przyznaje się do wyrzucania żywności. Jednak jestem przekonana (i nie tylko ja), że ten procent jest dużo, dużo większy - po prostu ludziom wstyd się do tego przyznać. Wśród najczęściej wyrzucanych produktów znajdują się wędliny (po pieczywie i warzywach trzeci najczęściej marnowany produkt) oraz nieprzetworzone mięso (dziewiąte miejsce).

Marnowanie żywności to bardzo ważna sprawa o której powinniśmy jak najwięcej mówić. Nie będę Wam mówić, że jestem święta i nic nie wyrzucam. Niestety tak nie jest, ale staram się zminimalizować to zjawisko przez wykorzystywanie wszystkiego do końca, wymyślanie produktów z "resztek", które często stanowią pełnowartościowy produkt, dla którego można znaleźć ciekawe zastosowanie.

Nasze spotkanie zaczęliśmy od powitania i przedstawienia się. Poza grupą kulinarnych blogerek na warsztatach znalazły się też laureatki konkursu organizowanego na fanpage'u "Nie marnuj jedzenia" oraz wolontariusze Banków Żywności. Poza przedstawieniem się każdy podzielił się z resztą swoimi metodami na nie marnowanie żywności. Wśród podanych pomysłów znalazło się: mrożenie produktów, chodzenie na zakupy z konkretną listą, kupowanie niewielkich ilości, robienie zakupów tylko raz w tygodniu, przygotowywanie zup, przygotowywanie różnych dań makaronowych oraz dań z woka (do których można wykorzystać bardzo wiele produktów) oraz inne.

Następnie podzieleni na grupy zabraliśmy się do gotowania. Pierwszym zadaniem było przyrządzenie dania z przepisu przygotowanego przez Roberta Harnę dokonując zmian wg naszego gustu. Jako że warsztaty odbywały się tego samego dnia co Światowy Dzień Makaronu, wszystkie dania były makaronowe. Mojej grupie przypadło przygotowanie makaronu z grillowanymi warzywami oraz upieczoną wieprzowiną. W czasie całego gotowania Robert Harna służył nam radą i pomocą oraz podkreślał jak istotne jest korzystanie z warzyw sezonowych.

 
Sos  z pieczoną wieprzowiną oraz grillowane warzywa przygotowane do wymieszania z makaronem.

 

Po zjedzeniu pierwszych dań przystąpiliśmy do dalszej pracy. Tym razem każda z grup otrzymała torbę produktów, które mieliśmy wykorzystać do przygotowania dania. W naszej torbie były m.in. dynia, marchewki, pomidory, imbir, czosnek, słodka śmietanka 30%. Przygotowałyśmy delikatną zupę z dyni, marchewki i pomidorów, z mleczkiem kokosowym oraz imbirem. A poza tym jedna z nas - Magda, mająca wielką ochotę na coś słodkiego przyrządziła deser: karmelizowaną dynię oraz gruszkę, podane z bitą śmietaną, sosem balsamico o smaku figowym oraz prażonymi płatkami migdałów.

Karmelizowanie dyni oraz gruszki do deseru "Jesienna randka"

Zupa z dyni, marchewki i pomidorów, z mleczkiem kokosowym i imbirem.

Deser "Jesienna randka"  przed posypaniem prażonymi migdałami.

A oto dania przygotowane przez pozostałe grupy.

 



Dziękuję Bankom Żywności za umożliwienie udziału w warsztatach. Mam nadzieję, że działalność Banków oraz mówienie o problemie marnowania żywności pozwoli na poprawianie tej sytuacji i coraz mniej jedzenia będzie lądowało w koszu na śmieci. Was wszystkich zachęcam do zainteresowania się działalnością Banków Żywności, a może jeśli macie w sobie nadmiar pozytywnej energii i chęć pomocy będziecie mieli ochotę zostać wolontariuszami?

A teraz ode mnie kilka pomysłów na wykorzystanie produktów, które leżą w waszej lodówce i nie macie na nie pomysłu:

1. ugotowany wcześniej ryż


2. ugotowana wcześniej kasza 


3. upieczona w całości karkówka lub inne mięso


4. pieczywo


5. wędliny, wędzonka

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...